Sukces Antoniego Biedziuka na Grand Prix Polski
Views: 106
O ogromną sensację postarał się pingpongista ze Szczecinka – Antoni Biedziuk. Reprezentujący na codzień podkarpacki klub "Jezioro" Tarnobrzeg w miniony weekend wśród 140 zawodników wziął on udział w I Grand Prix Polski Niepełnosprawnych w tenisie stołowym w malowniczej Wiśle. Nasz zawodnik pomimo arcytrudnego losowania, zmagania grupowe zakończył bez porażki pokonując wyżej notowanych Benedykta Mąkosę (Start Radom), Dariusza Ściganego (Start Katowice) oraz Tadeusza Pośpiecha (Start Szczecin) w identycznym stosunku 3:1. W ćwierćfinale również Grzegorz Gałązka (Start Siedlce) nie znalazł recepty na naszego gracza przegrywając również 1:3 w setach. W pojedynku półfinałowym dającym prawo gry o złoto przeciwnikiem Biedziuka była turniejowa "jedynka" – lider list krajowych, wielokrotny mistrz Polski, brązowy medalista mistrzostw Europy, 27 zawodnik światowego rankingu – Paweł Konstantyn (AWF Warszawa). Nasz pingpongista przystąpił do pojedynku bez żadnego respektu i to on prowadził grę, natomiast przeciwnik cały czas "gonił wynik". W decydującym secie przed ostatnią piłką Biedziuk jeszcze wziął "time out" i za chwilę sensacja stała się faktem – zwycięstwo 3:2. Finałowy mecz zapowiadał się równie ciekawie, gdyż po drugiej stronie stołu stanął aktualny mistrz świata w drużynie – Paweł Jabłoński (Bronowianka Kraków). Podobnie jak w poprzednim starciu, Antoni Biedziuk rozpoczął mecz z wielkim impetem i objął prowadzenie 2:1 w setach. Kolejna mega sensacja wisiała w powietrzu. Ostatecznie faworyt zwyciężył 3:2, a do końcowego triumfu zabrało tylko dwóch małych piłek. O skali sukcesu może również świadczyć fakt, iż obaj reprezentanci Polski są młodsi od naszego zawdonika o ponad 30 lat !!!
– Do dziś jeszcze nie mogę uwierzyć w to co się stało – mówi Antoni Biedziuk – Bez absolutnie fałszywej skromności powiem, że nie liczyłem na kompletnie żaden sukces, gdyż w ostatnich 6 miesiącach przeszedłem dwie kolejne poważne operacje na nogi, które bardzo ucierpiały w wypadku sprzed 1,5 roku, więc pojechałem do Wisły praktycznie bez żadnego przygotowania. Moi młodzi przeciwnicy z dwóch ostatnich pojedynków, są objęci centralnym szkoleniem, uczestniczą w zgrupowaniach i zawodach na całym świecie, więc teoretycznie byłem bez szans. Ale cuda się zdarzają, z czego niezmiernie się cieszę.