Hubertus Biały Bór- Na progu kryzysu?
Views: 100
Bardzo interesujące i ciekawie napisane podsumowanie rundy jesiennej przesłał nam prezes Hubertusa Biały Bór, Pan Józef Walawko. Prezentujemy je w całości.
Trudno będąc prezesem SKF KP Hubertus Biały Bór oceniać obecną sytuację własnego klubu zarówno od strony sportowej, jak i jego statusu w społeczności Białego Boru, a że wesoło w tabeli seniorów nie jest, wiadomo, szuka się winnych. A tych akurat nie widać… Lecz cóż, dziesiąty rok jestem w zarządach Hubertusa, w większości tego czasu jako prezes i to mnie będą rozliczać w pierwszej kolejności…
Zrozumiałe, że kibice chcą dobrych wyników, a tych jesienią było, jak na lekarstwo (2 zwycięstwa, 4 remisy, 8 porażek w lidze, i porażka w Pucharze Polski). Niż demograficzny, spadek zainteresowania sportem wśród młodzieży, przy rosnącej konkurencji piłkarskich Akademii systematycznie podbierających nam coraz młodszych wychowanków, brak pracy w Białym Borze, duża odległość do większych miejskich ośrodków i uczelni, brak sponsorów, powierzchowne zainteresowanie gminy uwikłanej w spłacanie długów oraz… ci których nie widać, wszystko to sprawia odczuwalne problemy kadrowe drużyny.
Do niedawna jeszcze zaciekle z nami rywalizowały o fundusze miejscowe LZS-y, teraz za naszym wzorem stowarzyszenia, podbierając nam wychowanków, kiedy tylko skończyli 16 lat. Obecnie dopiero odbudowujemy juniorów więc ten proceder ustał. A efekt? Husaria Przybrda rozwiązała się, Lider Sępolno Wielkie i Polonia Stępień grają w B klasie, ale w Grabowie w przyszłym roku ma powstać kolejny klub z dotacji gminy… Kilku, może nawet kilkunastu dobrze zapowiadających się chłopaków rozmieniło się na drobne. Niestety brakuje w Białym Borze nadrzędnej instancji regulującej hierarchię i wzajemne zależności między stowarzyszeniami.
Mimo tych wszystkich trudności, a może nawet dlatego?, ludzie w Białym Borze powinni być usatysfakcjonowani, że ich drużyna z niewielkiej w końcu gminy (narodu 5 tysięcy z hakiem) walczy na najwyższym szczeblu Koszalińskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej z drużynami z większych od nas ośrodków i gmin. Tylko Człopa ma kilkadziesiąt mieszkańców mniej. Tymczasem widzowie na brak emocji narzekać nie mogą, a kilka spotkań rozgrzało ich do białości. Nie możemy zapominać, że większość rywali prezentuje wyższy poziom organizacyjny i finansowy. Być może jesteśmy ostatnią amatorską drużyną na tym szczeblu, gdyż nie płacimy zawodnikom za grę, a zwracamy jedynie koszty dojazdów na mecze i treningi oraz dostarczamy sportowy sprzęt, transport i opiekujemy się naszym obiektem i boiskiem. Zarząd klubu to wolontariusze.
Do niedawna siła Hubertusa była oparta na jego wychowankach, choć już w ubiegłym sezonie musieliśmy szukać wzmocnień poza Białym Borem, co zresztą jest wszędzie normą. W rundzie wiosennej 2014/2015 bez uprzedzenia przestała się jednak pojawiać w klubie spora grupa zawodników. Ponieważ nigdy nie zostało przedstawione jasne stanowisko w tej sprawie, a z późniejszych rozmów wynika, że przyczyny tego były zróżnicowane, nie będę szukał wspólnego mianownika tych zdarzeń. Pomimo tego wstrząsu drużyna obroniła się przed spadkiem.
Tym niemniej nowy sezon nie wróżył zmian na lepsze. Do Czarnych Czarne wrócił Robert Haziak, a w 19-osobowej kadrze na bieżący sezon znalazła się tylko jedna „nowa” twarz – wracający z Bałtyku Koszalin Sebastian Schulz (rocznik 1997). Zresztą on również, po rozegraniu paru meczów, przestał interesować się klubem. W trakcie sezonu zgłosiliśmy kolejnych 6 zawodników, jednak problemy kadrowe pozostały, gdyż nie wszyscy mogli być dyspozycyjni ze względu na pracę, dojazdy, kartki i kontuzje. Z 25 zawodników tylko Krzysztof Warda i Krzysztof Guzowski byli zawsze do dyspozycji trenera i są na czele zespołu jeśli idzie o minuty spędzone na boisku. Liderem jest Krzysiek Warda (1221 minut), a trzecim i ostatnim piłkarzem, który przekroczył barierę 1000 minut gry był Jarosław Adamowicz (1065).
Trener Bartosz Winiarski rzadko więc mógł liczyć na kompletny skład. Dobrze to może zobrazować „11” utworzona na podstawie czasu spędzonego przez zawodników na boisku: Krzysztof Warda – Dawid Wiktorczyk, Bartłomiej Borowicz, Tomasz Kopiszka, Krzysztof Guzowski – Hubert Kowal, Dawid Borowicz, Artur Śmieszko, Paweł Madej – Jarosław Adamowicz, Grzegorz Kraska.
Nie jest to zestawienie optymalne w stosunku do posiadanej kadry. Krzysztof Warda jest napastnikiem zastępującym wobec częstych absencji bramkarza Łukasza Czutro (tylko 6 gier plus Puchar Polski!). Na tej pozycji z konieczności grywali także inni zawodnicy z pola (Wiktorczyk i Kamil Zubowski). Czutro zresztą obniżył loty, a kiedyś należał do najlepszych zawodników zespołu. Kilka straconych goli obciąża jego konto. Na koniec rundy ściągnęliśmy rezerwowego bramkarza Mirosława Herona (1973 rocznik).
W obronie także byłoby szersze pole manewru, gdybyśmy mieli do dyspozycji wszystkich zawodników. Ofensywne inklinacje Wiktorczyka i Guzowskiego mogłyby wówczas być wykorzystane także w linii pomocy. Niestety mający po kilka meczów Jarosław Paduch i Robert Rosik pracują za granicą, Paweł Kunda mieszka w Trójmieście (ostatni mecz okupił złamaną szczęką), a Schulz zrezygnował z dojazdów z Koszalina. Doświadczony Dariusz Kasperowicz (1971) z powodu kontuzji wystąpił tylko 4 razy. Nawet kapitan zespołu Bartłomiej Borowicz zagrał tylko 9 meczów, a Tomasz Kopiszka z 8 nie dograł 3 z powodu kartek. Na koniec rundy skład uzupełnił rutynowany Marcin Szulc (1976).
Pomoc według minut różni się także nieco od ustawień meczowych, Kowal i Dawid Borowicz to czwarty i piąty piłkarz Hubertusa pod względem czasu gry. Zazwyczaj partnerem D. Borowicza był w środku Kraska (szósty na tej liście), Artur Śmieszko (debiutował w tym sezonie) i Paweł Madej zaczynali jako rezerwowi, Paweł Karniewicz wyjechał do pracy we Francji, Kamil Zubowski nie zawsze był do dyspozycji, podobnie jak studiujący w Gdańsku Michał Paduch. 16-letni Szymon Greczyło zagrał w końcówce rundy. Poważna kontuzja zmogła mogącego grać także w ataku Marka Kielara (czeka go operacja).
I wreszcie atak. Najlepiej prezentował się wtedy, kiedy obok Adamowicza mógł grać Warda, a Kraska zajmował miejsce w środkowej linii. Adamowicz, licząc ze zweryfikowanym na walkower meczem z Leśnikiem, zdobył dla Hubertusa najwięcej goli (5) i miał 4 asysty (uwzględniając 1 karnego na nim), skuteczność jednak całej drużyny przedstawiała wiele do życzenia, gdyż zespół w większości meczów potrafił stworzyć dużo korzystnych sytuacji pod bramką rywali. Rezerwowym napastnikiem był Radosław Korybski.
Reasumując – w Hubertusie nadal są spore rezerwy i stać go na dobrą grę niemal z każdą ekipą z Koszalińskiej Klasy Okręgowej. Czy to wystarczy do utrzymania się w lidze? 10 punktów zdobytych w jesiennej rundzie to jednak za mało, by myśleć o czymś więcej niż o walce o przetrwanie. Można się pocieszać, że w pierwszym roku startów na tym szczeblu (sezon 2011/2012) zdobyliśmy jeszcze mnie punktów (6), a obroniliśmy się przed spadkiem. Sezon później jednak mimo lepszego bilansu spadliśmy, a trudno dziś powiedzieć ilu punktów potrzeba, by pozostać w KKO. Atmosfera w zespole jest dobra, gorzej jednak z mobilizacją niektórych graczy, choć nie brak tu pozytywnych przykładów, za którymi powinna pójść reszta zespołu. Jeśli tak się stanie będziemy mogli sobie spojrzeć w oczy na koniec sezonu i to bez względu na wynik.
Hubertus jest klubem otwartym dla wszystkich. Dotacja nie pozwala na płacenie piłkarzom, gmina tnie po kosztach, a mamy 4 drużyny (seniorzy, juniorzy młodsi, młodziki i orliki), chętnych sponsorów nie ma. Możemy tylko stworzyć piłkarzom warunki do treningu i gry na równych zasadach dla wszystkich. Czy to wystarczy na obecne czasy?
Józef WALAWKO
Bardzo fajne podsumowanie rundy opracowane przez Pana Prezesa.